Jak będzie wyglądać linia tramwajowa na Naramowicach?

Pętla tramwajowa na Wilczaku czy na ulicy Bożydara? Przy Sarmackiej ruch jedno- czy dwukierunkowy? Usprawnienia dla samochodów przy okazji budowy linii tramwajowej czy budowa „surowych” torów? O tym wszystkim będą się mogli wypowiedzieć mieszkańcy – rozpoczyna się bowiem dyskusja na temat kształtu trasy tramwajowej na Naramowice.

O tym, że na Naramowice musi pojechać tramwaj, mieszkańcy wiedzieli już od dawna – nie wiedzieć jednak czemu, poprzednie władze upierały się przy koncepcji zakładającej rozwiązania autobusowo-samochodowe, system BRT (szybki transport autobusowy), czy też nawet… trolejbusy. Do kompromisu było jednak zawsze daleko, pieniędzy zawsze brakowało, a konsultacje społeczne, na podstawie których władze chciały wybrać wariant, ustawiono pod „jedynie słuszną” tezę pro-samochodową.

Nic więc dziwnego, że kwestia tramwaju na Naramowice była jednym z tematów ubiegłorocznej kampanii w wyborach samorządowych. Po wyborach priorytety władz się zmieniły, a sprawa tramwaju została przesądzona. Powstało jednak pytanie, jak ma przebiegać nowa trasa.

Właśnie to analizował zespół z Politechniki Poznańskiej pod przewodnictwem Jeremiego Rychlewskiego. Analiza jest już gotowa – i trzeba przyznać, że jest bardzo obszerna.

Przede wszystkim zakłada etapowanie inwestycji – co już wcześniej nie podobało się społecznikom i mieszkańcom Naramowic. Oznacza to, że w pierwszej kolejności powstanie trasa do pętli na Wilczaku, a dopiero w drugim etapie zostanie ona dociągnięta do Garbar. Specjaliści z PP podkreślają jednak, że tuż po zakończeniu pierwszego etapu trzeba przystąpić do drugiego.

Dlaczego inwestycję podzielono w ten sposóļ? Urzędnicy tłumaczą, że pierwszy etap już obecnie jest lepiej przygotowany, przez co można go zgłosić do dofinansowania unijnego. Co prawda miasto wstępnie zgłosiło do ministerstwa rozdzielającego unijne środki chęć pozyskania dofinansowania także na tę część trasy, jednak do rozwiązania jest tam kilka kluczowych (i kosztownych) kwestii.
– Są to dosyć istotne problemy, dotyczące skrzyżowania z linią kolejową, ale też kwestia umocnienia skarpy na ulicy Szelągowskiej – tłumaczy Maciej Wudarski, zastępca prezydenta Poznania odpowiedzialny m.in. za transport.

Analizowano kilka wariantów pętli końcowej: na ulicach Stoińskiego, Jasna Rola, Burysława, Bożydara lub pod pływalnią UAM. W zależności od tego, gdzie dojedzie tramwaj (a także tego, jaka infrastruktura będzie towarzyszyła inwestycji) inwestycja będzie kosztować od 60 do 240 mln zł. Ta ostatnia kwota zakłada przeprowadzenie trasy do ulicy Bożydara (za tory kolejowe), a także inwestycje w infrastrukturę samochodową (razem z buspasami) oraz budowę parkingów „Parkuj-i-jedź”.

Właśnie wersja z przeprowadzeniem trasy za tory kolejowe wydaje się być najbardziej sensowna.
– Żeby powstała pewna wartość dodana, to wskazane jest przeprowadzenie torowiska za linię kolejową – podkreśla Wudarski. Wiceprezydent wraz z podległymi mu urzędnikami spotkał się ze społecznikami z Naramowic, aby przekazać im koncepcję trasy tramwajowej. Teraz zaś ta koncepcja będzie poddana konsultacjom społecznym.

– Pętla na ulicy Bożydara to chyba najlepszy wariant – komentował na gorąco Paweł Sowa, szef stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania. – Natomiast wersja z pętlą na ulicy Jasna Rola odpada chociażby ze względu na przeznaczenie tego terenu na zieleń i rekreację.

Całe opracowanie (łącznie kilkadziesiąt stron) można znaleźć na stronie internetowej miasta, w zakładce „Konsultacje społeczne”.