Ethno Port, dzień czwarty: latynoskie klimaty i jazz w wydaniu folk

Ostatni dzień tegorocznego Ethno Portu był naprawdę mocnym uderzeniem. Sefardix Trio pokazało, jak połączyć muzykę świata z jazzem, Máirtín O’Connor porwał wszystkich do tańca z iście irlandzkim temperamentem, peruwiański zespół Cumbia podtrzymał taneczne klimaty, a na zakończenie wystąpiło rewelacyjne Radio Cos z Galicji, który zaproponowało zupełnie inną wersję muzyki hiszpańskiej niż ta powszechnie znana. Kto nie był – niech żałuje, bo następny Ethno Port dopiero za rok!

Koncert Sefardix Trio w Sali Wielkiej był sporym objawieniem muzycznym, bo zespół tworzą muzycy znani raczej ze swoich dokonań w dziedzinie jazzu. Ale okazało się, że współpraca w dziedzinie ethno Marcina i Bartłomieja Olesiów oraz Jorgosa Skoliasa jest co najmniej równie owocna i ciekawa. To, co zagrali, nie było ani ethno, ani folkiem, stanowiło natomiast niezwykle oryginalna i świeżą kompilację obu przefiltrowaną przez wrażliwość, doświadczenia i umiejętności muzyków. Warto było posłuchać, nawet jeśli się uznało, ze to chwilami zbyt wytrawne brzmienia…

Máirtín O’Connor Band, który wystąpił na Dziedzińcu Zamkowym, jest wybitnym irlandzkim akordeonistą, twórcą o imponujących umiejętnościach kompozytorskich i niezwykłej muzycznej wyobraźni – tak brzmiała zapowiedź tego koncertu w programie Ethno Portu. I już po pierwszych dźwiękach, jakie padły ze sceny, można było mieć pewność, że to dokładnie tak jest. Skoczne irlandzkie rytmy w wirtuozerskim wykonaniu porwały publiczność, udowadniając jednocześnie, że muzyka irlandzka ma także inne oblicze, nie tylko to najbardziej znane, a mistrzowskie wykonanie sprawia, że doskonale się przy niej nie tylko tańczy, ale i jej słucha. To był niezwykle ciepły i energetyczny koncert, a akordeon, gitara, skrzypce i głos to doskonały zestaw, by wyrazić całe bogactwo irlandzkiej muzyki.  

Przy koncercie Cumbia All Stars na Scenie na Trawie z Peru nie zabrakło natomiast klimatów jakby prosto ze… stadionu. Pod dyktando muzyków publiczność śpiewała z zaangażowaniem „Ole,ole,ole – Cumbia, Cumbia”, co wcale nie przychodziło jej trudno, bo muzycy swoją energetyczną i pełną słońca muzyka natychmiast rozhuśtali wszystkich obecnych. Warto dodać, że muzyka peruwiańska, jaką zaprezentowali, niewiele miała wspólnego z „El condor pasa”, chyba najbardziej znanym peruwiańskim klasykiem, więcej natomiast z muzyką brazylijską i kubańską salsą, a od czasu do czasu pojawiały się intrygujące fragmenty do złudzenia przypominające amerykańskie country, ale zagrane w latynoskim stylu… Ale to nie powinno dziwić, bo muzycy z Cumbia All Stars konsekwentnie grają właśnie tradycyjną peruwiańską cumbię, czy też może, jak chcą puryści, peruwiańską wersję cumbii kolumbijskiej, chociaż nie unikają współczesnych wpływów i zapożyczeń.

Z pewnością największym zaskoczeniem – przynajmniej dla tych, którzy wcześniej nie zetknęli się z muzyką z Galicji – było Radio Cos. Bo muzyka hiszpańska kojarzy się w Polsce najbardziej z flamenco, a w Poznaniu szczególnie, bo przecież mamy nawet Festiwal Flamenco, na którym występują największe gwiazdy tej muzyki. Ale Radio Cos udowodnili, że kto ogranicza się tylko do rytmów pochodzących z Andaluzji, robi duży błąd, bo i pozostałe krainy Hiszpanii mają wiele do zaoferowania – na przykład Galicja.

Muzyka z tego regionu jest naprawdę trudna do opisania – nie dlatego, by się nie wyróżniała, ale dlatego, że jest niesłychanie bogata i niejednorodna stylistycznie, a mistrzostwo muzyków z Radio Cos jeszcze podkreśliło ten fakt. Widzowie usłyszeli więc prawie klasycznego walca, żywiołowy utwór, który powstał najwyraźniej do tańca, a który więcej wspólnego miał z naszym oberkiem niż z flamenco, jednak największe chyba wrażenie wywarły utwory śpiewane przez liderów grupy, Xurxo Fernandesa i Quique Peóna, jedynie z towarzyszeniem tamburynów. Mistrzowskie opanowanie trudnej i niezwykle wiele wymagającej od wokalisty techniki śpiewu dało wspaniały efekt i w tych utworach można było naprawdę poczuć duszę Galicji…

Radio Cos to  był ostatni już koncert Ethno Portu 2015. Kolejne spotkanie z muzyką świata dopiero za rok i miejmy nadzieję, że tak jak i w tym roku – atrakcji muzycznych, tanecznych i etnograficznych z pewnością na nim nie zabraknie.

Jedyne, z czym może być problem to… miejsce. Publiczności z roku na rok jest coraz więcej – w ubiegłym roku tylko w koncertach biletowanych wzięło udział około 18 tysięcy osób, a trzeba do tego jeszcze dodać tych, którzy przychodzili tylko na darmowe koncerty Sceny na Trawie. W tym roku podczas kilku koncertów Sala Wielka okazała się zdecydowanie za mała. Scena na Trawie jeszcze nie, ale do poziomu stuprocentowego napełnienia już niewiele brakuje…