Stary Port: statki są, z pasażerami bywa różnie

Od kilku tygodni po Warcie można już popłynąć statkiem – a nawet dwoma do wyboru i to w dwóch kierunkach. Ale jak dotąd naprawdę tłoczno jest tylko w weekendy. Czy poznaniacy nie chcą pływać po Warcie?

“Biała dama” i “Karolinka” kursują od godziny 10 do 19.15 na zmianę w kierunku Karolina i w kierunku Starołęki. By rejs mógł się odbyć, musi się stawić 10 chętnych pasażerów. W weekendy nie ma z tym problemów, jednak w tygodniu, zwłaszcza na te wcześniejsze rejsy, to już bywa różnie. Nie raz zdarzyło się, że nie ma wystarczającej liczby chętnych.

Powodem z pewnością jest fakt, że w ciągu tygodnia poznaniacy są w pracy, w szkole lub na uczelni, więc statkiem raczej pływać nie będą. Pogoda też ma tu znaczenie, a ostatnio jest bardzo kapryśna. Jakoś też szkoły i przedszkola nie wpadły na pomysł, by swoim podopiecznym zafundować taką lekcję przyrody i nie wybierają się na statek.

Ale jest jeszcze inny powód. Otóż bardzo wiele osób nie ma pojęcia, że… po Warcie pływają statki! Mimo szerokiej kampanii informacyjnej, akcji poznań za pół ceny nadal nie brakuje osób, które uważają, że nad Wartą nic się nie dzieje.
– Owszem, wiedziałam, że statki pływają podczas Poznania za pół ceny, ale myślałam, że to tylko z tej okazji – mówi Magda Górecka, studentka UAM. – Moja uczelnia nie mieści się nad rzeką, nie przejeżdżam tamtędy, więc nie widziałam, że nadal tu są, bo inaczej już dawno bym się wybrała w któryś weekend.

Paulinie, także studentce UAM, okolice Warty kojarzą się raczej z imprezami suto zakrapianymi alkoholem, na których raczej nie jest bezpiecznie i nawet gdy mieszkała na osiedlu Piastowskim, nad rzekę chodziła rzadko i wyłącznie w dzień. A że teraz  mieszka na Piątkowe i studiuje na Morasku, to nad Wartą bywa bardzo rzadko.
– Nie wiedziałam, że tak to się zmieniło – dziwi się. – Koniecznie muszę się wybrać po sesji.

Pani Maria Janiak także nic nie wiedziała o statkach, bo nigdzie, jej zdaniem, nie było informacji na ten temat.
– Ja już jestem za stara na te internety – śmieje się. – Ale w gazecie to bym coś zauważyła chyba, jakby było. Tablicę powinni gdzieś postawić albo co. Tu, na Starym Rynku by się przydała, przecież tu wszyscy turyści przychodzą, i poznaniacy na spacery, to od razu by się dowiedzieli, no nie?

Co ciekawe, Paweł Januszewski, który mieszka z oknami wychodzącymi na rzekę, także o statkach nie wie.
– Ja gazet nie czytam, bo to same kłamstwa są – mówi. – O tym Poznaniu za pół ceny to słyszałem, ale o statkach nie. I przez okna ich nie widzę, ale w dzień jestem w pracy, to może dlatego? Port jest, widziałem, ale myslałem, że to tylko dla takich małych łódek, jak w zeszłym roku.

Zdaniem pana Pawła przy porcie przydałaby się duża tablica informująca, że tu jest port i że tu pływają statki. Taka, żeby było ją z jezdni widać, z napisem “zapraszamy”.
– Bo jak ludzie idą do katedry to mogą nawet nie zauważyć, jak idą drugą stroną mostu – tłumaczy. – A dużą tablicę to każdy zauważy. I może jeszcze przy tych tam kontenerach, bo młodzież je lubi, też by się przydało. I przy Katedrze, tam taka tablica stoi. Toby ludzie wiedzieli i przyszli.

Czy problemem jest rzeczywiście brak informacji? Do pewnego stopnia tak, jednak chyba znacznie poważniejszym, powodem jest to, że przez ostatnich kilkadziesiąt lat po prostu odwykliśmy od rzeki, od zauważania jej i kojarzenia, że to właśnie tam może się dziać coś ciekawego, fajnego, z czego warto skorzystać. Przy pojęciu “rozrywka” poznaniak przede wszystkim myśli o Starym Rynku, może Starym Browarze, na pewno KontenerArcie i CK Zamek, a mieszkańcy Jeżyc mogą pomyśleć o swoich klimatycznych knajpkach i miejscach spotkań, których tam ostatnio lawinowo przybywa. Warta w tym kontekście pojawia się na szarym końcu i trzeba chyba jeszcze sporo czasu, by zmienić te nawyki. Ale warto zacząć już teraz od rejsu jednym czy drugim stateczkiem po Warcie. Żeby przyzwyczaić się do myśli, że mamy fajną rzekę i warto z niej korzystać.