Kłopot z dostępem do jeziora Kierskiego

Rada Osiedla Kiekrz walczy o dostęp do… jeziora Kierskiego. Radni od lat zwracali uwagę na bałaganiarską zabudowę i zajmowanie brzegu jeziora, co ograniczało okolicznym mieszkańcom dostęp do wody. Teraz jednak sprawa jest poważniejsza, bo zabudowana ma być jedna z ostatnich wolnych działek nad brzegiem jeziora. Radni spotkali się z Mariuszem Wiśniewskim, zastępcą, prezydenta, by przeciwko temu zaprotestować.

– Brak dostępu do wody to u nas podstawowy problem – przyznaje Sławomir Fiszer, przewodniczący Rady Osiedla Kiekrz i jednocześnie prezes stowarzyszenia Pro-Eko-Vitae, walczącego między innymi o ratowanie jeziora. – Rozmawiamy z klubami, są przecież zapisy w prawie, ale nikt nie chce tego dostępu do wody umożliwić.

Bo większość jeziora jest szczelnie ogrodzona, a mieszczące się tam kluby i ośrodki wypoczynkowe nie chcą przez swój teren przepuszczać osób z zewnątrz. W dodatku większość z nich, chociaż zostały utworzone jako jednostki należące do firm czy stowarzyszeń, teraz jest własnością prywatną.

Z tego więc powody terenów, na których można by usiąść nad jeziorem, jest coraz mniej – jednym z nich jest oficjalna plaża w Krzyżownikach, drugim – dzika plaża, mieszcząca się przy byłym ośrodku “Szkwał”. I właśnie z tym drugim terenem jest problem. To dwie działki należące do miasta i rada osiedla chciałaby, żeby powstał tam park z plażą, który były bezpłatny i ogólnie dostępny. Ale miasto na jednej z działek zamierza wybudować bazę ratownictwa wodnego. I chociaż miałaby przy nim znaleźć się ogólnodostępna plaża, to radni boją się, że gdy już ośrodek tam powstanie, to rozmowy om plaży się skończą, a zacznie się to, co już niejednokrotnie obserwowali nad Kierskim: ogrodzenie terenu i zakaz wstępu osobom postronnym. W ten sposób mieszkańcy stracą jeden z nielicznych już wolnych terenów nad tym jeziorem.
– Mamy przykłady wielu takich miejsc – mówi z goryczą Sławomir Fiszer. – A przecież to rada osiedla doprowadziła do tego, że miasto odzyskało te działki, a nie że przejął je przez zasiedzenie jakiś kolejny najemca na własność.

Radni chcieliby, żeby park na tym terenie poprowadziła jakaś miejska jednostka, może sama rada osiedla, żeby mieszkańcy mieli gwarancję nieskrępowanego dostępu do wody. jednak samo miasto chce, żeby nad jeziorem powstała baza ratownictwa wodnego, by zapewnić bezpieczeństwo na jeziorze. Taki obowiązek nakłada na prezydenta miasta ustawa o ratownictwie wodnym i miasto musi bazę zbudować, a działka po ośrodku “Szkwał” jest jedyną, którą dysponuje, a która spełnia warunki wskazane przez ustawodawcę. A nie da się ukryć, że jezioro Kierskie tego bardzo potrzebuje – to największy zbiornik wodny w Poznaniu i w sezonie nie ma tygodnia, żeby nie dochodziło tam do zdarzeń, w których  pomoc ratowników wodnych jest potrzebna. Co prawda obecnie mieści się tam komisariat policji wodnej, ale wkrótce przeniesie się on nad Wartę i wówczas jezioro pozostanie bez ochrony.

Przez lata rada osiedla próbowała przekonać władze miasta, że mimo wszystko park jest lepszy, a baza może się równie dobrze mieścić nad Strzeszynkiem czy Rusałką – niestety, miasto nie traktowało radnych jak partnera – i to mówiąc delikatnie. O wielu działaniach radni nie byli informowani, a już na pewno nie byli partnerami miasta w tej sprawie.

Dlatego gdy zmieniał się władza w Poznaniu i ukonstytuowały nowe rady osiedli, radni osiedlowi postanowili poprosić o spotkanie wiceprezydenta Wiśniewskiego, by podyskutować o tym, czy nie dałoby się bazy wybudować gdzie indziej, a na brzegu jeziora jednak zrobić parku. Niepokoi ich szczególnie fakt, że konkurs na zagospodarowanie obu działek nawet jeszcze nie został ogłoszony, ale już WOPR, który korzysta z tego terenu bezumownie, rozpoczął porządkowanie i równanie tego terenu.
– Chcemy zapewnić dostęp publiczny do wody – mówi wiceprezydent Wiśniewski – ale z drugiej strony miasto Poznań odpowiada za bezpieczeństwo i musi się wywiązać z obowiązków ustawowych, a nie mamy innego terenu nad jeziorem Kierskim, który spełniałby wymogi takiej bazy. Należy więc znaleźć takie rozwiązanie, które to pogodzi.

I wiceprezydent je znalazł – jego zdaniem problem rozwiązałoby ogłoszenie dwóch konkursów dla każdej działki oddzielnie, a nie razem, jak to chciały zrobić poprzednie władze Poznania.
– Nieruchomości są ze sobą powiązane, ale można je potraktować w odrębnych postępowaniach konkursowych – wyjaśnia wiceprezydent. – Błędne było przekazanie ich razem i bez konkursu, powinna być transparentność w takich działaniach. Jedna działka powinna zostać przeznaczona na ogólnodostępną plażę, a druga na ośrodek ratownictwa wodnego. A w umowach powinny się znaleźć twarde zapisy o udostępnianiu terenu na potrzeby mieszkańców.

Wiceprezydent Wiśniewski zaproponował też radnym osiedlowym, żeby to oni przygotowali konsultacje społeczne, w których mieszkańcy osiedla powiedzą, czego sobie życzą na tym terenie. Czas nagli, bo dobrze byłoby mieć ich wyniki przed rozpoczęciem wakacji. Zdaniem Grzegorza Ganowicza, przewodniczącego rady miasta, warto byłoby pomyśleć o znalezieniu operatora dla plaży, który w zamian za zyski zainwestowałby w wyposażenie plaży.

Ale ten pomysł budzi wątpliwości wśród radnych osiedla – bo nie bardzo wierzą w to, że znalazłby się chętny, który zdecydowałby się wyłożyć pieniądze na taki interes. Grzegorz Ganowicz przekonywał radnych, że to znacznie lepsze rozwiązanie niż budowa plaży przez radę osiedla.
– Rada wydałaby publiczne pieniądze, a później i tak musiałaby znaleźć kogoś, kto by tym zarządzał – przekonywał. – Czy nie lepiej, żeby ta osoba także zainwestowała nad jeziorem?

Jednak radni osiedla boją się takiego rozwiązania – i nie bez powodu. W mieście jest sporo przykładów , gdzie teren miejski mający służyć wszystkim nagle stawał się prywatny lub został udostępniony tak, e jest obecnie problemem i dla miasta i dla mieszkańców – wystarczy tu wspomnieć choćby stadion Szyca, planowane lądowisko w parku Jana Pawła II czy kłopoty z własnością gruntów nad Rusałką, które doprowadziły do zaorania szlaku turystycznego nad jezioro. Co prawda działo się to za rządów poprzedniego prezydenta, ale nie można się też dziwić radnym, że trudno im się w ciągu kilku miesięcy pozbyć nawyków całych 16 lat.

Podczas spotkania z Mariuszem Wiśniewskim ustalono też, że jeszcze przed rozpoczęciem sezony wakacyjnego w Kiekrzu odbędzie się też otwarte spotkanie wiceprezydenta z mieszkańcami, gdzie każdy będzie mógł zadać pytanie i wyjaśnić wątpliwości co do jeziora Kierskiego i okolic.