Ciemna strona mocy na Głogowskiej

Niepozorny, parterowy budynek przy skrzyżowaniu ulic Głogowskiej i Strusia stał się w środowe popołudnie obiektem… nietypowych modłów. Medytacja miała na celu skupienie dobrej energii, by pokonać ciemne moce, które jakoby zagnieździły się w budynku. Cała akcja miała jednak niewiele wspólnego z mistycyzmem. O co więc chodziło?

Ludzkość zna różne używki – od najdawniejszych czasów ludzie używali różnych ziół, naparów i napojów, by przenieść się tam, gdzie umysł w spokojnym stanie nie wędruje. Dawniej chodziło jednak o różnego rodzaju zioła i alkohole, obecnie zaś – coraz częściej o czystą chemię, obecną w dopalaczach.

Właśnie z dopalaczami problem jest coraz bardziej widoczny. Mimo próby regulacji prawnych, co rusz w Poznaniu otwierają się tajemniczo wyglądające sklepy, w których można kupić substancje chemiczne, które w rzeczywistości są wyjątkowo niebezpiecznymi narkotykami – aczkolwiek cały czas legalnymi, ponieważ ich skład jest zmieniany bardzo szybko.

Podobne sklepy powstały niedawno na ulicy Głogowskiej. Lokale te mają oklejone czarną taśmą witryny. Ten przy skrzyżowaniu z ulicą Strusia ma nawet swoją nazwę, która brzmi “Mystic Shop”. Właśnie ta nazwa była inspiracją do nietypowego happeningu, poprzez który grupa Balkon Romana postanowiła zaprotestować przeciwko sklepom z dopalaczami na Łazarzu i w całym Poznaniu. Protest zaś miał formę nietypową – uczestnicy po prostu… usiedli przed sklepem i medytowali.

– Nie podobają nam się te sklepy, nie podoba nam się to, co się dzieje w nich i przed nimi, gdzie młodzież często w odmiennych, negatywnych stanach świadomości, słania się na nogach i wulgarnie zachowuje – tłumaczy powody protestu Monika Wińczyk z grupy Balkon Romana. – Zastanawiamy się też nad tym, dlaczego można te sklepy tak łatwo otwierać i kto stoi za tym lokalem, czy to jest jakaś osoba prywatna czy też jakiś inny twór.

Wińczyk podkreśla, że członkowie grupy wiedzą o kontrolach przeprowadzanych przez policję i służbę celną, ale – jak relacjonuje – podczas wizyt różnego rodzaju służb sprzedawcy śmiali się funkcjonariuszom w twarz, a w samych “placówkach” niczego nielegalnego nie znaleziono. Tymczasem mieszkańcy Łazarza coraz częściej zauważają, że wokół sklepów z dopalaczami nie dzieje się dobrze, a często też strach obok nich przejść po zmroku. Pokaźną listę opinii mieszkańców o sklepach z ulicy Głogowskiej opublikował także serwis Lazarz.pl. Policja jednak twierdzi, że nie otrzymała żadnych zgłoszeń dotyczących sprzedaży dopalaczy.