Frankowicze protestowali na Starym Rynku

Kilkanaście osób zgromadziła pikieta, która odbyła się w sobotnie popołudnie na Starym Rynku. Zgromadzili się tam posiadacze kredytów we frankach szwajcarskich, którzy domagali się wsparcia ze strony rządu i sądów.

Sytuacja tzw. “frankowiczów”, czyli posiadaczy kredytów we frankach szwajcarskich nie należy (delikatnie mówiąc) do najprzyjemniejszych. Nie wszyscy się “obłowili” na kredytach, nie każdy z nich ma – jak to ostatnio było w mediach przedstawiane – 14 tys. zł miesięcznego dochodu. Często są to osoby, dla których kredyt w obcej walucie był jedyną opcją na posiadanie własnego mieszkania, a banki tę ich sytuację wykorzystywały.

Już od kilku lat głośno mówi się o uciążliwościach kredytów frankowych i nierównej sytuacji, w której banki nie udzielały pełnych informacji odnośnie tego typu kredytów. Prawdziwa “bomba” wybuchła, gdy bank centralny Szwajcarii przestał bronić swojej waluty – kurs franka szwajcarskiego w krótkim czasie poszybował w górę o kilkanaście procent.

Taka sytuacja przyspieszyła proces konsolidacji osób posiadających kredyty – choć już wcześniej pojawiały się grupy konsumentów chcące walczyć z bankami o uczciwe zasady, to jednak teraz ten proces trwa już praktycznie w całym kraju. Także w Poznaniu.

Stąd też sobotnia pikieta, która zgromadziła poznańskich “frankowiczów”. Pikieta dość cicha, bez okrzyków i megafonów, bo posiadacze kredytów bardziej skupiają się na walce z bankami o uczciwe zasady. Podkreślają, że w umowach – o czym dowiedzieli się niedawno – znajdują się klauzule niedozwolone, co może w ostateczności prowadzić do unieważnienia kredytów. Do tego jednak trzeba walki sądowej, dlatego zgromadzeni na Starym Rynku zamierzają porozumieć się z miejskim rzecznikiem praw konsumentów, aby ten w ich imieniu wystąpił do sądu z wnioskiem o unieważnienie umów. W ten sposób “frankowicze” nie będą musieli płacić wysokich kosztów sądowych. Dopiero unieważnienie umów otworzy furtkę do dalszej walki – zmniejszenia rat lub też przewalutowania kredytu na złotówki.

Co ważne, pikietujący nie domagali się od rządu pomocy w spłacie kredytów, a jedynie ograniczenia bankowej wszechwładzy i stosowania się bankierów do obowiązującego prawa.