Średniowiecze wróciło do Muzeum Archeologicznego

Miedziane zapinki, noże z rogową rękojeścią, sery z krowiego mleka według dawnych receptur i nauka przędzenia – wszystko to można znaleźć współcześnie tylko w jednym miejscu – w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu. Bo to właśnie tam zjechali na jarmark średniowieczni kupcy.

Na jarmarku jak to na jarmarku: gorączka, gwar i zamieszanie. Pod arkadami zasiadają dostojne białogłowy – mistrzynie rękodzieła. Obok znajduje się miejsce dla bajarza, bo będą też kupieckie bajania dla tych, którzy chcą się czegoś nauczyć o szerokim świecie. A chętnych przyszło całe mnóstwo!

– To kolejna akacja w ramach tematycznego weekendu – wyjaśnia zabiegana Dorota Kurkowicz z Muzeum Archeologicznego, jedna z organizatorek imprezy. – Trwa u nas właśnie wystawa o kontaktach handlowych i kulturowych Gdańska w XVI wieku, więc zaproszenie kupców z tamtych czasów wydało nam się odpowiednie…

I właśnie pośrodku renesansowego dziedzińca muzeum rozłożyli się rzemieślnicy ze swoimi towarami. Towary są jak najbardziej z epoki, wszystkie ręcznie robione i doskonałej jakości. U pani Agnieszki Błaszak znajdziemy ręcznie utkane średniowieczne krajki, z wełny własnoręcznie uprzędzionej i i barwionej – jak się przędzie, można też podpatrzeć na tym stoisku.
– To wcale nie jest trudne – zachęca pani Agnieszka, w której rękach wrzeciono po prostu śmiga.

Obok dwie młode dziewczyny także przędą, ale na szczęście wolniej, można podejrzeć.
– Przywiązuję przędzę do kawałka włóczki i rozciągam ją tak, by była równomierna – tłumaczy jedna z nich. – I dopiero zaczynam zwijać.

To naprawdę ciężka praca, więc kobietom ze średniowiecza naprawdę nie ma czego zazdrościć. Ale przędzenie to nic w porównaniu ze zdobywaniem wełny do przędzenia.
– Owcę trzeba najpierw ostrzyc – wylicza pani Agnieszka. – Później wełnę trzeba uprać, i to w zimnej wodzie, a nawet trudno sobie wyobrazić, jak brudna jest ta wełna. Jest w niej wszystko: gałęzie, trawa, glony, odchody, piach… Dopiero potem można ją wyczesać i zacząć prząść.

Jakoś zazwyczaj się o tym nie myśli wkładając wełniany sweter…

Na szczęście tuż obok czekają z bardzo podnoszącymi na ciele i duchu średniowiecznymi frykasami państwo Edyta i Cezary Szczupak z gospodarstwa ekologicznego “Frykas” z Marwic. Można spróbować świeżego krowiego sera z kozieradką, który po prostu rozpływa się w ustach, a jest też wersja z czarnuszką i kilka dojrzałych serów, które też kuszą do zjedzenia. Pani Edyta natomiast wyciąga przepyszne i słodkie suszone jabłka, ma też własnoręcznie robione soki i zioła zbierane na nadodrzańskich łąkach.
– Jesteśmy już na przednówku, więc nie ma tego za dużo – wyjaśnia. – A tak zakupów praktycznie nie musimy robić, jesteśmy samowystarczalni.

Na tym stoisku warto też zwrócić uwagę na drewniane i ceramiczne formy do wyrobu sera, też ręcznie robione, no i fantastyczne stroje obojga gospodarzy – ale nieco dalej już kuszą wspaniałe noże i przepiękne wyroby ze skóry. Tu królują Hrolf i Wiktoria z Kramu Jelonek.
– Noże to wszystko ręczna robota, ręcznie szlifowane i ostrzone – zachwala Hrolf i wyciąga jeden ze skórzanej pochwy, by zademonstrować, jaki jest ostry. Są noże mniejsze i większe, a jeden, typowo damski nożyk, bardzo przypomina dzisiejszy pilniczek do paznokci.  
Są tu też bukłaczki ze skóry.
– Proszę powąchać! Idealny do dobrego, ciemnego piwa! – zachęca.
Bukłak pachnie dobrze wygarbowaną skórą i ten aromat rzeczywiście natychmiast nasuwa na myśl dobrze uwarzone ciemne piwo, takie, o jakim niegdyś nasi przodkowie mawiali, że można je kroić nożem…
    
Nieco dalej kuszą damskie zapinki, kolejne krajki, kabłączki do wieszania na skroniach i wiele innych rzeczy, którym miłośnicy dawnych czasów z pewnością na pewno nie będą mogli się oprzeć. Sporo osób czeka na koncert Malwiny Paszek, która zagra na lirze korbowej.

Ale i miłośnicy współczesnych technik poznawania historii nie mogą tu narzekać. W sali audiowizualnej można obejrzeć film o najbardziej kupieckim narodzie, czyli Fenicjanach, i drugi o tym, jak zmieniała się odzież Wikingów z poszerzaniem ich kontaktów handlowych. Wszystko to można było oglądać, kupować i podziwiać do godziny 16 w Muzeum Archeologicznym. Nie da się ukryć, że stanowczo za krótko…