Wolnoć Tomku w swoim domku, czyli co zrobić, gdy sąsiedzi sprawiają kłopoty

Święta to czas, kiedy więcej czasu spędzamy w domu i marzymy o odrobinie wypoczynku z dala od codziennego kieratu. Ale co zrobić, gdy sąsiad z góry właśnie ten dzień wybrał sobie na wbijanie gwoździ? Czy w ogóle można coś zrobić w takiej sytuacji?

Taki problem miała właśnie Marta, jedna z naszych Użytkowniczek. Pani Marta pracuje długo i w domu bywa późno, więc już z góry cieszyła się na dwa świąteczne dni, które zamierzała przeznaczyć na odespanie zaległości i ogólnie wypoczynek. Jednak planów nie udało jej się zrealizować właśnie przez sąsiadów.
– W Niedzielę Wielkanocną obudziła mnie głośna kłótnia sąsiadów z dołu – relacjonuje pani Marta. – Krzyczeli tak, że mogłam u siebie w mieszkaniu rozróżnić poszczególne słowa. Awantura trwała cały dzień z przerwami na posiłki, więc o drzemce też nie było mowy. W końcu zdesperowana włączyłam telewizor, żeby ich chociaż zagłuszyć.

Poniedziałek Wielkanocny z kolei upłynął pani Marcie pod znakiem… stukania młotka. Sąsiad z góry postanowił najwidoczniej coś naprawić korzystając z wolnego dnia. I cały dzień, prawie do północy słychać było regularne uderzenia młotka. Pani Marta we wtorek poszła niewyspana do pracy…

Czy można coś zrobić, by utemperować hałaśliwych sąsiadów?
Oczywiście pierwszym i podstawowym krokiem jest pójście do sąsiada i zwrócenie mu uwagi, że zakłóca spokój, śmieci czy robi jeszcze coś, co utrudnia życie pozostałym lokatorom. Jednak nie zawsze próba pokojowego rozwiązania sporu daje efekty. I wtedy warto sięgnąć po możliwości, jakie gwarantuje nam prawo.

Choć coś takiego jak prawo sąsiedzkie formalnie nie funkcjonuje, to w kodeksie cywilnym znajduje się wiele przepisów określających normy tego typu współżycia społecznego. Dlatego warto znać kilka podstawowych zasad, aby przypadkowo nie popaść w niepotrzebne tarapaty z sąsiadami oraz aby wiedzieć, w jaki sposób możemy wymusić przysługujący nam spokój w domowym zaciszu.

Podstawowym i prawdopodobnie najczęściej spotykanym zatargiem, jaki może mieć miejsce w relacjach sąsiedzkich, jest naruszenie ciszy nocnej. Większość spółdzielni, wspólnot i towarzystw posiada własny regulamin, który zakazuje wieczornego hałasowania – najczęściej w godz. 22.00-6.00. Nie zawsze przynosi to jednak efekty, dlatego rozwiązaniem, po które można wtedy sięgnąć, jest wezwanie policjanta.
– Na podstawie kodeksu wykroczeń funkcjonariusz straży miejskiej lub policji może wówczas ukarać osobę dopuszczającą się takiego wybryku mandatem – mówi dr Krystyna Babiak, dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Poznaniu. – W przypadku odmowy jego przyjęcia sprawa trafia do sądu rejonowego, który może orzec karę grzywny.

Z pozwem do sądu możemy wystąpić także wtedy, gdy wielokrotne wzywanie policji nie przynosi żadnych efektów albo gdy dają nam się we znaki inne nieprzyjemności utrudniające codzienne życie, jak zapachy, hałasy czy głośne wyzwiska.
– Niektóre sprawy sądowe ciągną się miesiącami, dlatego jeśli zależy nam na stosunkowo szybkim rozwiązaniu problemu, warto rozważyć złożenie do sądu wniosku o zabezpieczenie powództwa w trakcie trwania procesu – mówi dr Krystyna Babiak. – Gdy otrzymamy decyzję pozytywną, głośni sąsiedzi mogą otrzymać sądowy zakaz wykonywania irytujących nas czynności.

Możliwości skutecznego wyegzekwowania spokoju od niepokornych sąsiadów jest jednak znacznie więcej. Jeśli konsekwencje obecności jednego z nich w sposób długotrwały i intensywny odczuwa cała wspólnota mieszkaniowa, to ona może wystąpić o zgodę sądu na sprzedaż jego mieszkania, a po tym – wnioskować nawet o eksmisję.

Hałas to problem głównie dotyczący bloków lub kamienic, ale także właściciele domów jednorodzinnych mogą mieć problemy z uciążliwymi sąsiadami. I to w dodatku takimi, którzy przeszkadzając innym nie wysuwają nosa za granicę własnej posesji.
– Działaniem wykonywanym przez właściciela nieruchomości na własnym gruncie, a odczuwanym, często w sposób uciążliwy przez sąsiadów jest immisja – wyjaśnia dr Babiak. – Wyróżniamy immisje bezpośrednie i pośrednie. Istota tych pierwszych sprowadza się do umyślnego fizycznego działania w granicach cudzej nieruchomości, jak np. podrzucenie nieczystości czy przekierowanie odpływu wody deszczowej, i są one zakazane w każdym przypadku.

Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku immisji pośrednich, które można podzielić na materialne, jak dochodzący do naszego mieszkania nieprzyjemny zapach czy hałas, i niematerialne, wpływające na psychikę i mogące wywołać u nas poczucie zagrożenia, np. przechowywanie materiałów pirotechnicznych przez sąsiada.
– W kodeksie cywilnym nie wymieniono szczegółowo wszystkich nadużyć, które można by uznać za dokuczliwe w relacjach sąsiedzkich – podsumowuje dr Krystyna Babiak. – Zakaz immisji pośrednich regulują jednak odpowiednie artykuły kodeksu mówiące o tym, że właściciele nieruchomości wykorzystując w pełni należne im prawa powinni powstrzymywać się od działań mogących ponad przeciętną miarę zakłócić takie same prawa ich sąsiadów.

W przypadku każdego rodzaju immisji osoba poszkodowana może wystąpić przeciwko uciążliwemu sąsiadowi na drogę sądową z roszczeniem o przywrócenie stanu zgodnego z prawem i o zaniechanie naruszeń. Co istotne, przepisy obejmujące zjawisko immisji odnoszą się nie tylko do właścicieli, lecz także do najemców i wszystkich osób, którym przysługuje prawo do lokalu inne niż własność.

Oczywiście szukanie sprawiedliwości w sądzie powinno być ostatecznością – nie tylko ze względu na czas i koszty, ale także stosunki dobrosąsiedzkie, które po rozprawie bez względu na to, kto ją wygra i co zawyrokuje sąd – nigdy już nie wrócą do normy. Warto więc pamiętać o tej fundamentalnej zasadzie, że wolność każdego z nas kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność kogoś innego.