Hej, Kaziuki, Kaziuki!

Cepeliny, kaziukowe pierogi, palmy wileńskie i poznańskie, litewski chleb i sękacze, tańce i koncerty, a wszystko to pod łaskawym okiem całej dynastii Jagiellonów. Na najbardziej wileński poznański jarmark, czyli Kaziuki,  jak zwykle przyszły tłumy poznaniaków.

Jarmark trwał już od rana i mimo trochę niepewnej pogody wiele osób zdecydowało się właśnie rano przyjść i zobaczyć, co też ciekawego w tym roku na Kaziukach.
– zawsze przychodzę rano, bo potem są tłumy i nic nie można zobaczyć – mówi pani Maria, która wybrała się z przyjaciółką Jadwigą na jarmark. – A Wielkanoc bez wileńskiej palmy to jest nie do pomyślenia, bo one są najpiękniejsze…

Dla Piotra Bieleckiego Kaziuki to rodzinna tradycja. Dlatego jest tu co roku i zawsze coś kupi. Chociaż drobiazg.
– Moja mama była z Wilna – wyjaśnia. – W dzieciństwie nasłuchałem się opowieści o Kaziukach, Ostrej Bramie i cudownym obrazie, obwarzankach, które nigdzie tak nie smakują jak tam, glinianych ćwierkających ptaszkach, zabawkach czy palmach. Pewnie bym jeszcze i teraz mógł trafić do domu, w którym mama mieszkała w dzieciństwie. Dlatego na Kaziuki zabierałem dzieci, a teraz chodzę z wnukami…

Na poznańskich Kaziukach wszystko jest jak tradycja nakazuje: obwarzanki, chociaż jak mówi pani Halina Chmielewska, rodowita wilnianka, to już nie ten smak co w Wilnie, koronkowe serwetki i wiklinowe koszyki na święconkę, litewski ciemny chleb i wędliny robione według staropolskich przepisów z całej Polski. Są kaziukowe pierogi z nadzieniem z kapusty i grzybów, są sękacze i gliniane rękodzieło prosto z Litwy, jest biżuteria, przyprawy, wyroby z drewna, kamienia i mnóstwo innych rzeczy – prawdziwe szwarc, mydło i powidło, jak powinno być na każdym szanującym się jarmarku.

Wprawdzie pani Halina wspominała jeszcze, że na przedwojennych kaziukach handlowano także żywymi prosiakami, drobiem i ptakami ozdobnymi, a tego na poznańskim jarmarku juz nie kma, ale godnie zastępują je zwierzaki z gliny, porcelany, drewna czy siana…

Najwięcej kupujących jest jednak przy stoiskach z palmami – ceny są na każdą kieszeń, można kupić palmy już za 1,50 zł w dowolnym rozmiarze i kolorze. Mnóstwo chętnych tłoczy się także przy stoisku litewskiego zespołu Solczanie. I nic dziwnego: tam można kupić prawdziwe wileńskie serca i solczańską nalewkę na ziołach – podobno doskonała na wszelkie dolegliwości…

Jarmark został uroczyście otwarty w samo południe dwoma hejnałami: wileńskim i poznańskim, a przysłuchiwali mu się członkowie dynastii Jagiellonów, która przez niespełna 200 lat panowała w Polsce i Litwie. Z niej wywodzi się królewicz Kazimierz, w którego imieniny urządzane są Kaziuki – nic więc dziwnego, że to właśnie on był główną osobą tych uroczystości.

Gdy tylko Jagiellonowie otworzyli Kaziuki, zabawa rozpoczęła się na całego. Na scenie wystąpiły zespoły z Polski i Litwy – do flażolecistów ze Swarzędza po Solczan z Litwy – wręczono także Żurawinę 2013, nagrodę przyznawaną osobom szczególnie zasłużonym w krzewieniu polskiej kultury na kresach. W tym roku otrzymał ją Waldemar Tomaszewski, litewski europoseł i przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie.