Melancholijna Karolina Kozak

Karolina Kozak – zawsze uśmiechnięta, pozytywna dziewczyna, którą znacie z MTV, Trójki i przede wszystkim albumu „Tak zwyczajny dzień”, na którego następcę kazała nam czekać dobre kilka lat. Ale warto było. 9 listopada na scenie klubu Blue Note usłyszymy Karolinę w repertuarze z nowej płyty – „Homemade”.

„Homemade” to album, który nie wdzięczy się do słuchacza powierzchownymi melodyjkami, lecz proponuje rzadko spotykaną w tym kraju podróż po krainie melancholijnego, ambitnego, nasyconego emocjami kobiecego popu. Karolina nie jest osobą, która staje na głowie, by spodobać się każdemu, ale żeby fanom dobrej muzyki zapewnić odpowiednią ilość wrażeń.

Na „Homemade” musieliśmy czekać aż cztery lata, a to dlatego, że Karolina nie chce niczego robić na siłę.

– Mój główny problem polega na tym, że nie gram na żadnym instrumencie, w związku z czym jest mi bardzo ciężko komponować piosenki, ale mimo wszystko postanowiłam spróbować – tłumaczy Karolina Kozak. – Zrobiłam to i… nie wyszło tak, jak bym sobie tego życzyła. Z perspektywy czasu dziękuję ludziom, którzy mieli odwagę powiedzieć mi, że to nie jest to. Ale przyznaję też, że miałam wtedy małą zapaść twórczą. Poddałam się.

Przez rok Karolina nie tknęła komputera. I wtedy nagle pojawiła się Kasia Piszek. Dziewczyny umówiły się w studiu.

– Ona zrobiła jakiś numer, ja wymyśliłam do niego linię wokalną, zaśpiewałam i wyszłyśmy z piosenką, totalnie podekscytowane – wspomina Karolina Kozak. – Przy drugim, trzecim spotkaniu było podobnie. Złapałyśmy wspólny przelot, synapsy nam się w mózgach połączyły i w ten sposób powstała cała płyta.

Miksem i masteringiem materiału zajął się Andrzej Smolik.

– Doszliśmy do wniosku, że dobrze byłoby, żeby zmiksował to ktoś z zewnątrz, kto złapie dystans, którego nam już brakowało – wyjaśnia wokalistka. – Andrzej jest artystą, niesamowitym gościem. W jego studiu panuje kompletny rozgardiasz, coś trzeba stuknąć, coś kopnąć, bo się zawiesza, ale rzeczy, które stamtąd wychodzą są nieprawdopodobne. To jest naprawdę artysta przez duże A i bardzo się cieszę, że znalazł czas i że najwyraźniej ten materiał mu się spodobał, skoro się za niego zabrał.

I chociaż Karolina Kozak znana jest jako osoba bardzo pozytywnie nastawiona do świata, tryskająca energią, to płyta „Homemade” utrzymana jest w melancholijnym nastroju.

– Nie szukam dziury w całym, a kiedy zdarzy mi się jakaś porażka w życiu, tłumaczę sobie, że tak musiało być właśnie po to, by za chwilę zdarzyło się coś innego, dobrego – przyznaje Karolina Kozak. – Moje życie na co dzień tak wygląda, więc potrzebuję je zbalansować i tę równowagę znajduję właśnie w muzyce. Takie klimaty, takie teksty przychodzą mi do głowy. Sama zresztą słucham podobnej muzyki,  szukam czegoś, co mnie poruszy i najlepiej jeszcze coś w środku pozostawi. Do takich artystów należy choćby Fink czy José González, wolę smuty od piosenek z werwą.

A jak te piosenki zabrzmią na żywo – przekonamy się 9 listopada o godz. 20:00, w klubie Blue Note.

Bilety w cenie 25 zł/ 35 zł w przedsprzedaży i 30/35 zł w dniu koncertu.