Małgorzata Kalicińska i jej „Lilka”

Lilka i Zwykły facet wybrali się do Domu nad rozlewiskiem. Natomiast Małgorzata Kalicińska do Poznania, by opowiedzieć swoim czytelnikom o najnowszej książce.

Wizyta Małgorzaty Kalicińskiej w księgarni Zysk i S-ka związana była z najnowszą książką Lilka.

– Panowie uczestniczący w naszym spotkaniu trochę zburzyli mi koncepcję, bo myślałam, że będą same panie. Lecz, jak widzę, panowie przyszli, ale służbowo – powiedziała Anna Gruszecka, prowadząca spotkanie.

Małgorzata Kalicińska podczas spotkania wróciła do początków współpracy z wydawnictwem Zysk i S-ka.

– Wysłałam do nich, jak i do innych wydawnictw, maszynopis z moją pierwszą książką Dom nad rozlewiskiem. Niektóre od razu mi podziękowały, inne odpowiedziały, że muszą odbyć kolegia redakcyjne. Był 27 grudnia 2005 roku, stałam z córką na poczcie, kiedy zadzwonił Tadeusz Zysk, właściciel wydawnictwa Zysk i S-ka. Zapytał, czy podpisałam z kimś już umowę na wydanie książki, a kiedy usłyszał, że jeszcze nie, to zaproponował, że nie mam dalej szukać, bo on ją wyda. I tak zaczęła się nasza długoletnia współpraca. Od tamtej pory wszystkie książki wydaję w tym wydawnictwie, bo pan Tadeusz mnie wylansował i tutaj zostaję – powiedziała Małgorzata Kalicińska.

Podczas spotkania, głównie z wiernymi czytelniczkami, Małgorzata Kalicińska opowiadała dużo o Lilce. Jest to książka o poważnych sprawach: chorobie, odchodzeniu… Autorka mierzy się w niej z trudnym tematem. Ale warto rozmawiać o ludzkich sprawach, które dotyczą każdego z nas.

Autorka zdradziła również, że pisząc tę książkę, opierała się na prawdziwej historii swojej przyjaciółki. To była piękna historia, która dała jej materiał do Lilki.

– Jeżeli osoba chora onkologicznie chce z nami o tym rozmawiać, to powinniśmy jej wysłuchać. Dawać jej otuchy, ile się da. Jednak czasami, w niektórych przypadkach, nie można już mówić „wszystko będzie dobrze”, bo nie będzie. Dlatego tak ważne jest, aby nie oszukiwać chorej osoby, bo ona wie najlepiej, że nie będzie dobrego zakończenia – powiedziała Małgorzata Kalicińska.

Autorka podczas spotkania nie mówiła tylko o najnowszej książce. Wspomniała także o feminizmie, ale – jak zaznaczyła – nie jest feministką, raczej emancypantką. Poruszyła także temat przemocy w rodzinie. Dla zdrowia psychicznego lubi oglądać Przystanek Alaska na swojej wsi, i jest tam szczęśliwa, bo niedaleko mieszka jej rodzina, a do swoich dzieci ma tylko 70 kilometrów.

Dla autorki najpiękniejszą zapłatą za to, że siedzi i klika w klawiaturę, by napisać kolejną książkę są spotkania z czytelnikami, jak chociażby to w księgarni Zysk i S-ka. Czy Lilka, jak jej trylogia, stanie się kolejnym bestsellerem?