Zaczęli od punkowych wersji ludowych piosenek ukraińskich – bo nie ma to jak mocne uderzenie i odpowiednia dawka energii na początek. A ani mocy, ani energii muzykom zdecydowanie nie brakowało. zachwycał tez poziom wykonania, co – powiedzmy sobie szczerze – niezbyt często mozna zauważyć u zespołów punk-rockowych, z reguły uważających, że im głośniej tym lepiej, a decybele są po to, by zagłuszyć niedoaciągnięcia wokalne czy muzyczne wykonawców.
W przypadku Flitu zachwycała wirtuozerska gitara solowa Julika Gonskija – chapeau bas dla prawdziwego mistrza! – i doskonale ustawione głosy, gdy muzycy śpiewali w chórkach, mimo kilku drobnych potknięć. No i Andrij Markiw, świetny, charyzmatyczny wokalista, który swoją żywiołowością, energią i umiejętnościami powalał na kolana. Wszystko, co grali, zachwycało perfekcją wykonania, muzyczną energią w najlepszym wydaniu, a niejednokrotnie poczuciem humoru…
wszystko to sprawiło, że widzów nie dało się odciągnąć od sceny nawet podczas deszczu. Okazało się, że poznaniacy świetnie znają ukraiński i bez kłopotów dogadują się z muzykami. A podobało im się tak bardzo, że mimo nie najlepszej przecież wczoraj pogody nie dawali muzykom zejść ze sceny i Flit musiał bisować. A później wszyscy rzucili się na poszukiwanie organizatorów Ukraińskiej Wiosny, by zapytać, gdzie można kupić płyty Flitu i kiedy zespół znów przyjedzie do Poznania. Mamy nadzieję, że szybko…
Czytaj także: