Widok na rzekę z wierzchołka wałów przeciwpowodziowych rano około 6 dosłownie zapierał dech w piersiach, a zawdzięczamy go pogodize, która zafundowała nam nie tylko drastyczny spadek temperatury noca, ale i całkiem nieźle grzejące od rana słońce na bezchmurnym niebie. To dizęki takiemu zestawieniu nad wodą z samego rana unosiły się kłęby mgły, a sama rzeka wyglądała, jakby się gotowała.
W połączeniu z ośnieżonymi drzewami, idealnie błękitnym niebem i wschodzącym słońcem dało fantastyczny, bajkowy efekt, a uroku widokowi dodawała cumująca przy brzegu barka z holownikiem. W tej scenerii przypominała baśniowy okręt, wyłaniający się z mgły od czasu do czasu – coś w rodzaju poznańskiego Latającego Holendra…
Ale tak naprawdę to oczywiście zwykła barka, która zwyczajnie czeka na załadunek, z którym popłynie do Szczecina. Nie będą to, niestety, nieuczciwie zdobyte pirackie skarby, ale i bez tego w porannej scenerii barka wyglądała zjawiskowo pięknie. Teraz wyraźnie widać, że warto mieć śródlądowy port – rzeka dzięki jednostkom pływającym po prostu zaczyna żyć…